Ostatnio na warsztacie dostałem pytanie:
„Po czym poznałeś, że się nie pomyliłeś i nie stałeś się człowiekiem, którym nie chciałeś się stać?”
Założyliśmy, że jestem człowiekiem, którym chciałem się stać.
Zatrzymałem się nad tym, co mnie trzymało, przed staniem się człowiekiem, którym nie chciałem się stać?
Co sprawiło, że mam takie życie jakie zawsze chciałem mieć, że żyję w zgodzie ze swoimi wartościami?
I jak trudno sprawić, żeby ta myśl o pogodzeniu się z życiem i życiu w zgodzie ze swoimi wartościami nie weszła w fuzję z poczuciem winy, niekompetencji i całej reszty, umysłowej paplaniny.
Bo przecież…
I właśnie w tym miejscu czekała odpowiedź.
Później tworzyliśmy metafory dorastania, grupa poprosiła, żebym stworzył swoją, stworzyłem.
„Trzymam się dorosłości, tak jak trzyma się wiatru albo morza.
Patrzę jej trochę w oczy i staram się ostrożnie głaskać fale.
Dorastanie to nie czynność.
To długi proces osadzania się.”
Pomyślałem, że to był wyjątkowo dobry warsztat.
I w tym miejscu również czekała odpowiedź.
Kończenie 36 lat jest bardziej pytaniem niż faktem.