[Każdą swoją żywą częścią wybieram życie – moje „tak i” do petycji o wprowadzenie prewencji suicydalnej w szkołach]
Spędzam koło 1000 godzin na warsztatach w szkołach rocznie.
Jest trochę jak u Sokoła „słucham małolatów, żeby wiedzieć co się kroi. Słucham zgredów, żeby wiedzieć jak było. Jedni i drudzy słuchają słów moich.” mamy deal.
Czytałem petycję i ręka mi zadrżała gdy miałem ją podpisać.
Jeżeli pracujesz na etacie w ciągu 8 godzin twojej pracy, dwie osoby poniżej 18 lat, będą próbowały się zab¡ć.
To wzrost o niemal 150% od 2020 roku.
Najmłodsza osoba w Polsce, która próbowała się zab¡ć miała 7 lat.
Jaki miała powód?
Zapewne taki który był dla niej wystarczający.
Jest gorzko, nie?
W polskiej szkole, próby samobójcze mają wiele kontekstów.
I (za stroną https://www.facebook.com/events/1351084332325459 )
Postulaty petycji brzmią super:
Wspólnie oczekujemy, że Minister Edukacji i Minister Zdrowia pilnie zajmą się:
Psychoedukacją – czyli pierwszym i podstawowym sposobem prewencji kryzysów psychicznych
Dostępnością psychologa w każdej szkole – tak, aby każdy uczeń i uczennica mógł i mogła udać się po pomoc
Przeciwdziałaniem przemocy w szkole – ponieważ przemoc jest jednym z czynników-determinantów decyzji o odebraniu sobie życia.
Szkoleniem dla kadr pedagogicznych oraz rodziców – pomoc osobie w kryzysie jest dużo prostsza we wspierającym środowisku
Wsparciem organizacji pozarządowych – często to właśnie one prowadzą interwencje w placówkach
Wsparciem budowy zespołów interwentów kryzysowych przez samorządy – są to osoby uprawnione do prowadzenia interwencji kryzysowych w placówkach i wspierają całokształt systemu zapobiegania samobójstwom
Ograniczeniem efektu Wertera – zapewnienie kompleksowej postwencji suicydalnej.
Problemem dla mnie jest zdanie po dwukropku, a dokładnie „Wspólnie oczekujemy, że Minister Edukacji i Minister Zdrowia pilnie zajmą się.”
Błagam. No nie.
Naprawdę, minister zdrowia i minister edukacji (z całą moją nieskrywaną antypatią do jednego i drugiego gościa) mają zastąpić rodziców?
Nie chcę być źle zrozumiany – petycję podpisałem.
I jednocześnie, boję się „państwa zastępującego rodziców”.
Państwa tworzącego zespoły interwentów kryzysowych zamiast, przynajmniej sprzyjających warunków do życia.
Ostatnio rozmawiałem z rodzicami swojego klienta (za ich zgodą o tym piszę), że powinniśmy pomyśleć o zakończeniu terapii.
Na pytanie dlaczego, pokazałem im jak wygląda grafik ich dziecka.
„Ja to proszę pana mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano..” Wychodzi z domu o 6 a wraca o 20.
W tle: języki, zajęcia dodatkowe, basen, siłownia, teatr – naprawdę zastanawiałem się czy dla jego zdrowia psychicznego, nie byłoby lepiej jakby miał 2 godziny oddechu w tygodniu więcej.
Nie tylko w gabinecie, bo zwłaszcza wśród prywatnych szkół to standard, że dzieci wracają do domu po 20.
Naprawdę jeszcze zastanawiamy się dlaczego są przeciążone?
Szkoda, że nie da się napisać petycji o pracę z niespełnionymi nadziejami na życie w gabinecie psychoterapeutycznym a nie życiem dziecka.
Jeżeli próba będzie skuteczna na nic przydadzą się zajęcia dodatkowe.
Idziemy dalej.
Osoby w gabinetach psychologicznych i pedagogicznych w szkołach są – tylko toną w papierach (może tu petycja?).
Idziemy dalej.
Rok temu jak na swoich webinarach i szkoleniach, mówiłem o kryzysie, że skutki pandemii, dopiero przyjdą.
Słyszałem często, że przesadzam.
A będą jeszcze większe.
Kompetencje społeczne osób, które są dziś w 3, 4, 5, 6 klasach pozwalają mi przypuszczać, że jak te osoby wejdą w dojrzewanie.
Będzie słabo.
Na zebraniach dla rodziców i szkoleniach specjalistycznych powtarzam:
„Przestańmy radzić sobie z problemami młodzieży.
Mamy racjonalizacje, papierosy, leki na receptę i różne sposoby na „radzenie sobie”.
Zacznijmy pomagać im.”
Podpisz proszę petycję (link w komentarzu), zostało niewiele czasu (i niewiele też już potrzeba głosów.)
Dziękuję.